
Olejek z czarnej porzeczki to niezwykły olejowy eliksir. Już jakiś czas temu pięknie o tym kosmetyku napisała Aleksandra Arsenic na swoim blogu ARSENIC.pl
„[…] Pomyślałam, że taki olejowy eliksir będzie najlepszą opcją gdy coś trzeba czymś posmarować, bo sucho, a pod ręką milion buteleczek i nie wiadomo, co wybrać.
Spora butla (150 ml) spokojnie wystarczy na długą wyprawę, a stosować można tak na ciało, jak i na włosy czy do demakijażu, że o konserwacji skórzanych zapięć czy zabezpieczaniu ostrzy ze stali węglowej nie wspomnę 😉 😉
Posiadaczki skóry bardzo suchej, a dodatkowo często wystawiające ją na działanie promieni słonecznych, wiatru i wody, a w szczególności jednocześnie posiadające także mega suche, kręcone włosy zawsze z pełnym powagi zrozumieniem kiwają głową gdy tylko powiem: a ja stosuję oleje. Gdy wyjeżdżam (w domu zresztą też!), biorę butlę jakiegoś oleju lub mieszanki i mam spokój z włosami, skórą i demakijażem.
Skład będzie odpowiedni dla osób walczących z nieprzyjemnościami związanymi z posiadaniem suchej skóry i włosów
, oraz takimi, które jednocześnie nie demonizują składników syntetycznych. Jest to pewną niekonsekwencją ze strony producenta, że eliksiry te bazują na oleju mineralnym. Trochę szkoda, osobiście wolałabym mieszankę bazującą choćby na oleju ze słodkich migdałów czy innym podstawowym, np. słonecznikowym, ale kosmetyk i tak zużyłam Phone lookup Canada , głównie do zabezpieczania końcówek włosów oraz demakijażu.
Jedna z koleżanek podróżniczek stosuje go na całe ciało rano i po umyciu włosów… nie tylko na końcówki 😉 No, ale ona naprawdę ma susz na głowie i po prostu wiem, że bez oleju ani rusz. Mam od niej sygnały, że opala się równo, skóra jest bardziej elastyczna i sprawdza się też na spieczone usta (krótki masaż olejkiem wieczorem przed zawinięciem się w śpiwór; rano cud-miód i konfetti). […]
Przyznacie, że po takiej rekomendacji, należy uznać olejek z czarnej porzeczki za kosmetyk wręcz – królewski .